Zaczęło się bardzo przyjemnie. Kurier przyniósł mi dwie paczki, nie była to nowa para gaci ani łapówka – a szkoda. W pierwszej przesyłce otrzymałem zagadkę, która pobudziła moje szare komórki w drugiej paczce zaś wyjaśnienie całej sprawy i opis całej akcji. Rewelacja, świetny sposób na promocję swojej aplikacji. Żeby nikt sobie nie myślał że obrażam się gdy dostane email od twórców – czytam każdego, obiecuje. Chyba że znajdzie się na tyle leniwy człek, który wysyła emaila z samym linkiem – nie śmiem nawet klikać w niego.
Powiem całego „zamieszania” jest portal SeeU – twórczość polskich programistów, który jest również dostępny na urządzenia mobilne w tym na Androidem i stąd jednym z odbiorców tajemniczego listy stałem się właśnie ja. Zadaniem SeeU jest zebranie wszystkich, stworzenie własnych lub dołączenie do czyjegoś wydarzenia. Wszystkich znajomych możemy śledzić za pomocą lokalizacji, którą udostępnia nam smartfon z Androidem – i to pierwsza opcja, która nie przypadła mi do gustu. Nie widzę powodu aby każdy z moich znajomków wiedział gdzie aktualnie jestem. Sam pomysł tworzenia portalu, który informuje o wydarzeniach jest jak najbardziej trafny, kalendarz przypominający, oznaczone miejsce na mapie, ale umawianie się na „piwo” poprzez aplikację – nie nie, to nie dla mnie.
Cieszy mnie że rodacy stają na głowie, ciężko pracują (co widać po przejrzystym layoucie SeeU oraz sposobie promocji) aby stworzyć coś innowacyjnego. Niestety ja nie widzę tym portalu/aplikacji świetlanej przyszłości. Ja radzę sobie w tym problemem w inny sposób. Używam komunikatora, pisze SMSa lub po prostu dzwonię.